niedziela, 12 kwietnia 2020

Dzień z życia Elizy #7

ZA OJCEM SKOCZE W OGIEŃ, A NAWET DALEJ !


Roboty było bardzo dużo, czułam jak odemnie śmierdzi, ale nie mogłam sobie odpuścić i wywoskowałam naprawiany samochód. Wszyscy z warsztatu już powychodzili, zostałam tylko ja i Kastiel, to pewnie przez nasze częste przewy na fajka. Podeszłam do niego żeby się zapytać czy już kończy, chcąc nie chcąc musiałam jakoś wrócić, a on był jedyną opcją.
-Skończyłeś? – nie spojrzał na mnie, tylko dalej grzebał coś pod maską
-Nie przeszkadzaj mi mała, jestem zajęty – warknął pod nosem
-Łachy bez.- I poszłam w stronę wyjścia. Szłam tak aż do bramy odwróciłam się i spojrzałam na warsztat ojca, a właśnie może tak spędzę z nim dziś trochę czasu.




-Odwieść cie? –  Ten głos poznam wszędzie.
- A co ty tu robisz ? przecież dawno wyszedłeś 
- Miło że mnie obserwujesz, ktoś musi zamknąć. Mieszkam blisko, to nie mam daleko. To jak? 
-Nie. Mam swoją godność pomoc byłego jest mi zbędna.
-Wsiadaj jak kiedyś. Tylko raz.-Usiadł i poklepał miejsce za nim.
-Tylko, dlatego że nie jestem samochodem, a właśnie samochód zostawiłam na trasie po drodzę -Powiedziałam i usiadłam na wskazane przez chłopaka miejsce.
- Trzymaj się mocno.
- Wole spaść i się zabić.
- Nic się nie zmieniłaś. - Powiedział i ruszyliśmy. Nie objęłam go, ani nie odezwałam się przez całą drogę. Zajeżdżało od niego wodą kolońską? Tak! laluś zasrany. Wo gule bym się nie zdziwiła jeśli specjalnie wyszedł wcześniej z warsztatu żeby się wypachnić. Ciekawe czy ma kogoś ? Aaa ..eee co ja myślę, w chuju to mam. W 10 minut ( przypadek, nie sadzę.Z  Kasem dłużej jechałam, mówiłam że zapierdala ) dojechaliśmy na miejsce gdzie zostawiłam samochód. Objełam chłopaka i ścisnełam go, tak aby dać mu znać że tu powinien się zatrzymać.
-Kiedy następny raz kruszyno ?
-Po tym jak znowu wyjdziesz i spotkamy się po upływie chuj wie jakiego czasu - Powiedziałam i weszłam do samochodu. 
WRESZCIE BEZPIECZNIE!!  Popatrzyłam jeszcze na chłopaka, ten zakręcił motorem i odjechał. Posiedziałam jeszcze chwilę i szybko ruszyłam do domu, zwolniłam tylko przed fotoradarem, już jedno zdjęcie z niego mi wystarczy. W domu było co prawda pusto, jednak kiedy bardziej zagłębiłam się w salon zauważyłam tatę.
-Cześć tato co robi...? -odezwałam się pierwsza, ale szybko mi przerwał
-Eli, ( mówi tak do mnie od dzieciństwa, ninawidzę jak ktoś zdrabnia moje imię, ale nie mam serca mu tego zabraniać.) - usiądź, musimy porozmawiać - usiadłam 
- wiem co się stało w szkole, jednak nie od dyrektorki. Dzwonili do mnie rodzice tej dziewczyny, którą zmasakrowałaś. Dobrze wiesz jak jesteśmy rozpoznawalni, matka mało co na zawał nie zeszła ze wstydu. 
- Mam ci się teraz tłumaczyć z tego że przyniosłam wstyd czy dlatego że zmasakrowałam tą typiarę ?
- Jeśli coś jej zrobiłaś to najwidoczniej miałaś powód. - uśmiechnęłam się pod nosem. Kocham go tak bardzo, mówiłam to już? - ale to nie usprawiedliwia twojego zachowania. Eliza, nie mogę wiecznie płacić za twoje wybryki. Musisz skończyć z tymi dziecninnymi wygłupami. Tu pobicie, tam bójka, tu picie, tam palenie, u ciebie wiecznie coś, jak nie urok to sraczka . - ojciec zaczął śmiać się, ale nie wiem czy ze mnie czy sam z siebie
- chodzi ci o kase ?
- Eli, gdyby chodziło o kasę to rozmawiałabyś z matką, a nie ze mną. Chce żebyś dorosła. Nie możesz rzucać się na każdego kogo zachowanie ci nie pasuje, bo wybijesz pół miasta. - przytuliłam się do ojca
- rzuciła się na mnie bo jej chłopak na mnie leci, ale nic nie zrobiłam. Potem kopnęła mi w samochód no i nie wytrzymałam..
- a to rura, sam bym jej przyłożył haha... 
-tato... bo jest coś jeszcze...
- no widziałem te "coś jeszcze"
- ale tym razem to naprawde przypadkiem...dokładniej to rykoszetem... - energicznie podniosłam się z miejsca 
- choć tu.. - tata przyciągnął mnie do siebie i przygniótł mnie swoją pachą - no patrz jak cie siostra ładnie wybroniła... powiedziała że ta dziewczyna ją uderzyła, a ty stanęłaś w jej obronie. - Nie bijcie mi braw...piźnijcie mi lepiej w łeb - Chciałem zapytać dlaczego zostawiłaś ją u Andrzeja, ale już nie ważne. Ty się nigdy nie zmienisz i dobrze Eli, nigdy się nie zmieniaj i nie daj sobie wejść na głowę. A jak ktoś ci spróbuje na nią wejść to skop mu dupę
-Tak Jest – powiedziałam i zasalutowałam, jak w wojsku.
-A ja ci się pracuje w warsztacie.?
-Jest zajebiście,chłopaki też są spoko. - Oczywista oczywistość że tata nie wie że byłam z Nikiem bo po co ?
-Wiesz co jutro spędzimy cały dzień razem co ty na to ?
-Bez kretynki?
-Bez.
-I bez idiotki ?
-Bez.
-I będziemy... – przerwał mi. On może nikt inny nie.
-Tak Eli , będziemy.
-Ja prowadzę.
-Nie wątpię Eli nie wątpię. Dobra leć już.
-Dobranoc tato. Poszłam na górę , jako że łazienka była wolna szybko mi zleciało.Potem to już domyślamy się co było…. ( no przycięłam komara, przecież no ).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz