niedziela, 12 kwietnia 2020

Dzień z życia Elizy #6

NO LUDZIE W ROBOCIE SIĘ PRACUJE,A NIE ROMANSUJE DO CHOLERY !


Warsztat był naprawdę piękny. Mogę go spokojnie określić mianem mojego drugiego domu. Ruszyłam przed siebie prosto do warsztatu, a Kastiel za mną.

-I tak jesteś dupkiem - przed samym wejściem odwróciłam się jeszcze za siebie do Kastiela i przewróciłam oczami
-I to cie kreci mała -uśmiechną się łobuzersko
-Wmawiaj to sobie.-powiedziałam uśmiechając się sama do siebie, ale tak żeby nie widział. Rozśmiesza mnie, ale lepiej żeby o tym nie widział bo jeszcze obrośnie w piórka. Warsztat jest boski, nie przesadze jeśli powiem że idealny



Tylko jakiś taki czysty. Zdecydowanie za czysto tu jak na warsztat. Nagle podszedł do mnie jakiś chłopak ubrudzony na twarzy smarem. Skądś go kojarzę, ale może mi się tylko wydaje, najwidoczniej przeszły na mnie historyczne zapędy Nikol.
-Hahaha, będziemy mieć malutką dziewczynkę w zespole. Ale jaja- zaczął się mi śmiać prosto w twarz. Szczyt bezczelności. Chyba go polubię.- Ej,a ty wo gule umiesz chociaż by zmienić koło ? Bo w zmywanie plam z kombinezonu nie wątpię - dodał. A to ty tak pogrywasz, więc dobrze pobawmy się. Chłopak wydawał mi się naprawdę znajomy, a rozmowa z nim przychodziła mi lekko, tak jakbym kiedyś już z nim rozmawiała. Był wysoki, ciemno włosy, umięśniony i trochę ubrudzony smarem.
-To że nie mam jaj, to nie znaczy ze nie zrobię tego co ty .Kto ja kto, ale ty powinieneś to wiedzieć.-powiedziałam z triumfalnym uśmiechem. Na jego twarzy namalował się szok.
-No ,no nieźle. Jesteś pierwszym człowiekiem, który go doprowadził do milczenia. - powiedział roześmiany chłopak w kombinezonie, podchodząc do mnie i znajomego nieznajomego przyglądającemu mi się z niedowierzaniem. Już się czymś ujebałam czy jak?
-Jestem Kevin,ale mów mi Kev, jestem ten najmilszy i najlepszy - Powiedział chłopak, podając mi rękę w geście przyjaźni - To Kastiel, jest z nami od niedawna i straszny z niego lovelas więc uważaj,a to Nikodem, ale możesz mówić mu Nik, jemu też tylko laski w głowie . - powiedział wskazują ruchem głowy na chłopaka który wydawał mi się tak bardzo znajomy. Czy to możliwe żeby to był Nikodem? Mój Nikodem?.
-Nik? - powiedziałam kierując moją krótką, acz konkretną wypowiedź w stronę znajomego chłopaka.- tak myślałam że skadś cię znam - gdy wypowiedziałam te słowa mało co nogi się pode mną nie ugięły, wiedziałam że to był on, że to mój Nikodem. Poznałam po tym błysku w oku. On chyba też mnie rozpoznał.

-ale z ciebie bystra dziewczynka  - powiedział i pogładził mój policzek swoją dłonią, uśmiechając się pod nosem.-zawsze byłaś - powiedział tak cicho ze tylko ja to mogłam usłyszeć. 
A własnie nie odpowiedziałam wam o nim. No to tak Nikodem to mój eks. Byliśmy razem jakiś rok, może trochę krócej, może więcej, no tak plus minus rok. Nie wiem czy go kochałam, ale był dla mnie w jakimś stopniu ważny, nie wiem czy uważałam go za chłopaka. chyba raczej za bliższego przyjaciela, aż pewnego dnia PYK i jesteśmy razem. Fajnie było, imprezowaliśmy razem i wo gule ale pewnego dnia ( nie wiem dlaczego i po co ? ) postawił mnie przed oczywistym wyborem on albo samochód. Oczywista oczywistość ze wybrałam samochód, akurat wymieniałam klocki hamulcowe więc nie mogłam zostawić mojej dzidzi w takim stanie. Po paru miechach wyjechał i tyle go widziałam. Przeszłości nie należny rozpamiętywać. 
-Nikodem - powiedziałam bardziej do siebie niż do niego, ale chyba jednak usłyszał, bo spojrzał na mnie tak jakby chciał przypomnieć mi wszystkie chwile razem, albo zapytać czego chce. To bardzo skomplikowany typ
-E starczy tego robota czeka! - Krzykną Kas,  podchodząc do jednego z samochodów, klną jak szewc pod nosem. W jego glosie można było wyczuć złość, nie zdziwiłam się my tu gadu gadu, a robota czeka.
-Tęskniłaś? - zapytał Nik. Nie odpowiedziałam nic. Nachylił się nad moim uchem.
-Ja tęskniłem - wszeptał mi do ucha, a ja wywaliłam oczy ja 5-cio złotówki. Odwróciłam wzrok, kątem oka dostrzegałam ze Kastiel niby grzebie w masce, a jednak przygląda się nam kątem oka .Pierwszy raz nie wiedziałam co mam zrobić.  Nie jednak wiem.
-Nie -powiedziałam, a on odsuną się ode mnie.
-Jak zwykle oszczędna w słowach.- Uśmiechnął się pod nosem i odszedł. Nawet nie wiem kiedy zmył się Kevin. Szybko się przebrałam w kombinezon. Podeszłam do pierwszego lepszego samochodu zaczęłam od zmiany koła. Kevin wyrósł jak spod ziemi i zaczął robić mi zdjęcia, potem ja poturlałam w jego stronę oponę, której jednak sprytnie uniknął. Po tym jak opona walnęła w Nikodema zaczęłą się prawdziwa wojna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz